Pomysł tego wyjazdu zrodził się w styczniu, kiedy to grupa płetwonurków w składzie: Mirek Konik, Bogdan Deberny, Mirek Stefański, wyczarterowała jacht żaglowo motorowy na rejs po morzu Adriatyckim. Termin został ustalony na 5.05.2002 - 12.05.2002r. W skład grupy wchodziły również osoby towarzyszące, więc wszystkich nas było 10 osób. Podróż zaczęliśmy w miejscowości Sibenik, skąd odebraliśmy przygotowany do wyjścia w morze jacht (SAS 39). Po krótkiej kontroli stanu technicznego i załadowaniu prowiantu kapitan obrał kurs na Vis, małą wysepkę na południu Chorwacji. Odległość była spora, bo płynęliśmy aż 8 godzin, ale warunki sprzyjające. Wczesnym rankiem ujrzeliśmy skaliste wybrzeże półwyspu Komiza.Była godzina 6 rano, więc zmęczeni nocną podróżą postanowiliśmy odpocząć i wejść do wody ok. godz 10.00. Zacumowaliśmy w cichej zatoczce i rozkoszowaliśmy się pięknymi widokami popijając kawę. Około godz 10.00 wypłynęliśmy w kierunku wysepki Mali Barjak, gdzie spoczywa wrak statku Teti. Tam chcieliąmy odbyć nasze pierwsze nurkowanie. Ponieważ bezpośrednio na miejscu zatopienia statku była już zakotwiczona inna łód zmuszeni byliśmy wejść do wody ok. 150m wcześniej i dopłynąć tam pod wodą. Jakież było nasze zdziwienie kiedy to na głębokości 15-20m natknęliśmy się na bardzo silny prąd wsteczny. Prąd był tak silny, że po 25 minutach płynięcia pod prąd zmuszeni byliśmy zrezygnować z nurkowania w tym miejscu. Na domiar złego kiedy osiągnęliśmy powierzchnię czekała na nas łód policyjna. Jak się okazało, po wnikliwej kontroli, nie posiadaliśmy specjalnego zezwolenia na nurkowanie w okolicy wyspy Vis. Policjanci zabrali nam sprzęt i paszporty i kazali stawić się w porcie na Hvarze nazajutrz o 11.00 celem uiszczenia grzywny. Po zapłaceniu mieli oddać nam sprzęt i paszporty. Tak wyjazd rozpoczął się niezbyt optymistycznym akcentem. Następnego dnia na wyspie Hvar sędzia ukarał nas najniższym możliwym mandatem w wysokości 100 Euro/osoba i oddano nam nasze rzeczy. Zyskałem też bardzo cenną mapkę na której zaznaczone są wszystkie lokalizacje nurkowe wymagające osobnego zezwolenia, (współrzędne geograficzne, GPS). Tak naprawdę patrząc na ten kawał papieru stwierdziłem, że jest niewiele atrakcyjnych miejsc na których można 'robić co się chce..'. No nic, Polak mądry po szkodzie. Ostatnie dwa dni przeznaczyliśmy na Kornaty. W tym celu udaliśmy się na wyspę Murter wykupić zezwolenia na dwa dni. Najlepsze nurkowania na Kornatach wykonaliśmy na wysepkach Rasip i Mana, gdzie nurkowaliśmy na pionowych 90m ścianach porośniętych koralami, gorgoniami a krystalicznie czysta woda robiła wrażenie zawieszenia w powietrzu. Liczne amfory, Langusty i ławice ryb mieniły się w promieniach słońca. Kornaty przywitały nas piękną pogodą, dobrymi warunkami do nurkowania i ciszą, ponieważ o tej porze roku ruch turystyczny jest niewielki. Noc spędziliśmy na przystani, która w sezonie tętni życiem, wypełniona jest jachtami i motorówkami, a my byliśmy tam zupełnie sami. Tydzień na morzu upłynął bardzo szybko, nawet nie wiadomo kiedy trzeba już było wracać do Sibenika. Po drodze zgubiliśmy jeszcze jeden odbojnik i zostało to nam potrącone z kaucji. Pomimo tych wszystkich perypetii uważam, że wyprawa była niezwykle udana, wiele nauczyliśmy się i na pewno jeżeli będzie jeszcze kiedyś okazja, powtórzymy taką imprezę... |